"Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość." - ten cytat jest strzałem w dziesiątkę, przynajmniej jeżeli chodzi o mnie. Siedząc z kubkiem, owinięta kołdrą nie potrafię się podnieść, uśmiechnąć do słońca i zrobić coś pożytecznego. Ogarnęła mnie myśl i spokoju dać nie chce, może jednak powinnam zmienić otaczającą mnie przestrzeń? Z każdym łykiem jestem bardziej pewna moich planów, czas w końcu wyciągnąć rękę i coś zacząć, nie byle co. Mam swoje wielkie plany zaplanowane w każdym milimetrze, wystarczy się tylko odważyć.
Weekend dobiegł końca, można przystąpić do działania..
Gdy jestem już gotowa, Bóg zsyła grom z jasnego nieba, ktoś odchodzi. Wszystko zaplanowane w każdej sekundzie, przemyślane, a tu nici z planów. Tam na górze, napisali inny scenariusz i nie ma co już się zastanawiać, siedzę i nie wiem co powiedzieć, co sama sobie powinnam powiedzieć. Wszystko za co się zabieram idzie nie tak. Chyba wolałbym, żeby okazało się to jednym wielkim żartem.
Nie przejęłam się, pierwszy raz udało mi się zaakceptować mój los, może to ogrom porażek mnie przyzwyczaił? Może. Wracam do punktu wyjścia, patrząc w sufit odczuwam spokój, dla mnie czas się na chwilę zatrzymał.
To co się dzieje, ma coś pokazać i uświadomić. Chciałam skręcić w lewo, Bóg gumką do ścierania zatarł ten szlak i pozostała droga w prawo. Trzeba nią iść i wyciągnąć wnioski. Nic nie dzieje się bez przyczyny, tak miało być. Z uśmiechem na twarzy dalej będę planować, z biegiem czasu okaże się czy zmierzam ku górze, czy jednak w dół.
12/10/2016
"VII"
AUTOR:
Unknown
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz