11/25/2016

"V"

- Ja umrę pierwsza - nigdy nie zapomnę słów,  które kiedyś wypowiedziałam w rozmowie z babcią. Mimo upływu lat nadal chciałabym żeby tak właśnie się stało,  są ludzie bez których nie da się żyć. 
Po 24 postawionych krokach na schodach otworzyłam drzwi do pokoju, jedyne co tam było to smutek i przygnębienie,  siedzieli jak goście,  których powinnam wyczekiwać...  z oburzonymi minami zaczęli naskakiwać,  aż wreszcie położyłam się spać i starzy przyjaciele zniknęli by w bliskim czasie powrócić.  Sen do długich nie należał,  ale chyba czasem trzeba się wyciszyć po dramatach,  fakt faktem do moich codziennych czynności należy sen.  Ale nie po takim dniu..
Często zastanawiałam się jakby to było,  gdyby ktoś z bliskim mi osób zmarł,  albo nawet ze znajomych.  Okazuje się,  że uczucie,  które mi towarzyszy to pustka,  nie czuję nic,  najchętniej położyłabym się spać i nie wstała.  Oczy mi się szkliły,  ale w pewnych momentach,  nie byłam pewna czy to smutek,  czy strach o myśli,  że kiedyś moja rodzina odejdzie.  Nie da się powiedzieć tego na głos,  samo myślenie może być wręcz obraźliwe, ale jest to chyba normalne.  Normalne dla ludzi, którzy nie mają serca i nie potrafią kochać.   Być może śmierć nie boli,  być może w niebie jest takim ludziom lepiej,  być może to że pragniemy ich mieć przy sobie na zawsze jest błędem,  być może myślimy tylko o sobie i o swoich uczuciach,  ale jesteśmy tylko ludźmi. 

11/12/2016

"IV"

Kilkanaście osób przy jednym stole,  wszyscy rozmawiają o zadaniach jakie muszą wykonać i trochę kłótni przy tym jest,  ale jest to jednak jedna wielka rodzina,  która w pewien sposób spędza razem czas.  Bardzo rzadko spotyka się to u mnie w domu,  chyba że są święta...  Ostatnie sytuację i wydarzenia w moim życiu,  są mało oczekiwane i inne,  aż mogłabym pomyśleć,  że moje życie to więcej niż mój kot,  czekolada i seriale.  Dzieje się inaczej,  wszystko lepsze niż nuda. 
Urodziny znajomych,  przyjaciół,  rodziny czy wrogów.  Czasem można pomyśleć,  że w każdym dniu wspominając to wydarzenie,  możesz nadać mu inną nazwę.  Wczoraj przyjaciółka,  dzisiaj bliska prawie rodzina,  jutro wróg,  a po jutrze zwykła znajoma z którą masz tyle wspomnień.  Tak właśnie przedstawia się życie.  "Trwam tyle ile się nie spodziewasz,  kładę kłody pod nogi kiedy akurat nie dzieje się najlepiej,  a w punktach kulminacyjnych robię w tył zwrot,  żeby za dobrze Ci nie było."  Czasem wątpię,  że życie w ten sam sposób traktuje wszystkich,  kto może jednego dnia czuć tyle emocji o różnym podłożu. 
Wszystko zaczęło się jak zwykle po otworzeniu oczu,  wielkie znudzenie i roztargnienie,  "gdzie leży lusterko,  ktoś widział moje spodnie?" Remont.  Etap pierwszy; spotykasz osobę,  która za każdym razem gdy tylko ją widzisz wzbudza w tobie lekkie uniesienie i radość,  nie możesz zrobić nic,  więc uśmiechasz się do nieba i idziesz tak przed siebie.  Etap drugi; osoba,  której widzieć nie chcesz i przyprawia Cię o strach przed konfrontacją,  uciekasz nie tylko wzrokiem,  twoje ciała stara się wędrować jak najdalej.  Śmiejesz się na zewnątrz a w środku czujesz przerażenie,  chociaż nic się nie wydarzyło i się nie wydarzy.  Etap trzeci; Wracasz do czterech ścian,  które powodują tylko złość,  zero hamulców.  Nikt nie zobaczy,  nikt się nie dowie,  można wybuchnąć w każdej sekundzie..  I finał,  przyjaciele,  dużo śmiechu i jednocześnie niepewności o jutro,  czy to nadal będą ludzie z którymi się tańczy w parku,  śmieje w kawiarni i dzieli się jedzeniem?  Wszystko może zmienić się w 1s bo to czas jest wyznacznikiem,  a cokolwiek się nie dzieje powodem są inni ludzie,  sami za siebie odpowiadamy,  ale to wszystko dotyczy innych.  Zjadasz czekoladę i się uśmiechasz,  lecz myśląc o dzieciach,  które nie mają tak lekko jak ty jest smutno.  To ludzie są wyznacznikami emocji i nigdy nie wiesz czy spotkany stary znajomy na ulicy będzie powodem euforii. 

11/10/2016

"III"

  Wiatr specjalnie mocno nie wieje,  deszcz już do końca przestał padać,  a ptak który coś śpiewał jeszcze chwilę temu,  zniknął na dobre.  Jedyne co udaje się teraz słyszeć to przejeżdżające nade mną samochody i psy szczekające po drugiej stronie torów.  Patrzę przed siebie i jedyne co widzę to szare drzewa,  stare butelki i wyschnięte trawy.  Nigdy nie sądziłam, że zdobędę się kiedyś na coś takiego i pójdę na wagary sama.  Sama bez nikogo,  blisko domu,  ale daleko ludzi,  nie potrzebuje wścibskich oczu i pytań: "Ale co ty tutaj robisz?", "Nie jest ci zimno tak siedzieć na ziemi? "," Stało się coś? ".  Zimno mi jest,  książka,  którą ze sobą zabrałam jest nudna,  ale cieszę się,  cieszę się wolnością.  Zwłaszcza,  że moje życie jest tak nudne,  że ostatnio uśmiechnęłam się jak zobaczyłam wzór na rolce papieru toaletowego.
Ręce mi trochę kostnieją i zastanawiam się nad zmianą miejsca pobytu,  ponieważ może warto odkryć jakieś nowe widoki i nacieszyć się chwilą wolną i przemyśleć,  gdzie by wypadało wybrać się następnym razem,  szkoła może poczekać dwa,  czy cztery dni. 
No więc,  ruszyłam w drogę.  Jako,  że dość dobrze potrafię sobie uzmysłowić co może mnie spotkać i gdzie,  wybrałam mój pierwszy cel podróży. 
Przeszłam się w stronę,  którą uznałam za słuszną i właśnie zdałam sobie sprawę,  że skoro wybudowali tu drogę to dojście tam gdzie bym chciała jest nie wykonalne i muszę się wrócić.  Trzy razy już zmieniałam stronę i chodzenie bez celu nie jest chyba najlepszym pomysłem,  wszędzie gdzieś kręcą się ludzie i nie pozwalają mi się skupić na monologu wewnętrznym. 
Każda droga i miejsce docelowe jaki bym wybrała jest trudne do przejścia,  ponieważ na przeszkodzie stoi mój dom z którego wszystko widać niemal doskonale.  Wszystkie napotkane osoby mogą zadawać pytania,  albo co gorsza powiedzieć że mnie widziały mojej rodzinie i wtedy to już byłby dramat.  Trzeba podjąć decyzję. 
Idąc droga spotkałam tylko jedną znajomą twarz i akurat przyszło mi do głowy idealne kłamstwo gdyby zapytała o moje położenie.  Nie zapytała.  Tak i właśnie dotarłam na przystanek autobusowy na końcu wsi,  czuję jak stopy powoli mi odmarzają i nie mam pojęcia co mam zrobić i gdzie iść.  Ciepło nigdzie nie będzie.  Muszę się z kimś tym podzielić i akurat dostałam SMS :
"Będziesz dzisiaj w szkole? "
" A widzisz mnie tam XD? "
" Nie ma mnie haha"
"A będziesz? "
" Tak haha,  masz być na ang "
" Oszalałaś Hahaha "
" 16 lat temu xd"
Odpowiedziałam jej co i jak i stwierdziła,  że przetrwanie najważniejsze...  Muszę iść gdzieś dalej,  a wybór jest lekko ograniczony,  pociesza mnie fakt,  że jeszcze tylko jakieś 5h tułaczki. 
No i stało się,  trafiłam do lasu.  Nigdy nie myślałam,  że las mnie zmęczy i będzie moim więzieniem.  Nie czuję się wolna,  to co czuje jest odwrotnością tego słowa.  Ludzie popełniają błędy i to właśnie był mój błąd.  Jutro rano nie zbłądzę w drodze do szkoły i mimo jakichś sprawdzianów przyjdę,  to nie testy są dla mnie przeszkodą a sama szkoła,  ale najwyraźniej to co się dzieje,  oznacza,  że Bóg daje mi do zrozumienia,  że wagary to nie jest wyjście.  Zwłaszcza jesienią,  kiedy pada deszcz,  wieje wiatr i omarzają ci palce.  Nie mogę powie,  że nie próbowałam, bo próbowałam jednak w tym wypadku przegrałam nie z pogodą,   nie z ludźmi,  a z nudą. 
Najgorszy dzień to z pewnością nie dzień zły i smutny,  ale dzień nudny. 

11/05/2016

"II"

Czerwona huśtawka buja się pięć minut dłużej od niebieskiej,  mimo że to niebieską opuściłam chwilę temu.  Żadna maszyna na placu zabaw nie jest otulona wilgocią mimo zbliżającej się wielkimi krokami zimy,  domek ma jednak trochę piachu,  ale dobrze chroni przed wiatrem i wścibskimi ludźmi.  Co można w taki szary dzień robić w takim miejscu,  jak nie odpoczywać od obelg i wrzasków. 
Wiecznie uciekać nie można,  więc musiałam w końcu wejść na profile społecznościowe i odczytać te wiadomości.  Tą jedną wiadomość. 
"Hej,  teraz to ja chciałem Cię zaprosić na chińczyka,  ostatnim razem nie wyszło. "
Tak,  nie wyszło.  Zwłaszcza jak się na coś umawia,  ale po co czekać,  jak się ma krótsze lekcje lepiej odejść i skazać kogoś na 20min robienia z siebie idiotki czekając i nawet nie dostając żadnej wiadomości...
" Hej,  nie no okej,  ale ja nie jadam publicznie."
"Serio?  Hahaha to musisz zacząć."
"Nie,  nic nie muszę"
"Umówimy się dokładnie jeszcze w tym tygodniu,  a teraz idę się uczyć.  Paa"
"No to cześć"
Bycie miłym i stwarzanie pozorów to podstawa dobrych kontaktów międzyludzkich,  on wtedy jeszcze nie wiedział że specjalnie do końca tygodnia nie wchodziłam na żadne strony żeby przypadkiem nie musieć nigdzie z nim iść.  Gość nie był zły,  kulturalny, miły ale nie miał w sobie za grosz poczucia humoru i jakiegoś entuzjazmu,  a to dla mnie dość ważne.  Można być spokojnym ale,  aż taka oaza spokoju jest przytłaczająca i nudna. 
Plac zabaw to idealne miejsce do wyciszenia,  chyba że akurat spotkasz osobę która zna cię idealnie i nie wie co się stało ale jak może Ci pomóc.  Siedziałam w domku i głośno słuchałam nowej ostatnio znalezionej piosenki,  gdy zadzwonił telefon. 
- Hej,  gdzie jesteś?
- Nadal tam gdzie siedziałam. 
- To idź do mnie bo my z Dorotą jedziemy na bal jakiś to będziesz miała spokój i ciepło,  a jak będzie potrzeba to możesz do pieca podłożyć.
- No okej,  to paa
- paa
Perspektywa zjedzenia czekoladowych ciastek i ogrzania rąk wydaje się idealna,  ale jak wejść do domu i zabrać zapasowe kluczę do domu obok,  żeby nie rzucać się w oczy.  Jak najszybciej przedarłam się przez tony piasku na placu i szybkim krokiem w ulubionych kolorowych kaloszach ruszyłam w stronę domu. Dotarłam w niecałe trzy minuty i na pierwszy ogień spotkałam partnera mamy,  który wychodził z garażu,  trzecia potencjalna osoba,  której spotkać nie chciałam. 
- Co tam,  gdzie byłaś?  - musiał udawać miłego,  chociaż wiedziałam że to co zrobiłam wcześniej mu nie pasowało
- Na placu zabaw -  zaśmiałam się
- Oo myślałem,  że na grzybach bo masz takie fajne Kalosze,  pożyczysz mi je jutro - Chyba się nie zmieścisz
- Jak nie?!  -  ostatni głośny śmiech i każde poszło w swoją stronę.  Muszę przyznać że rozmowa nie najgorsza.
Nie wbiegłam na górę zawachałam się czy zdjąć buty i źle,  że ich nie zdjęłam bo zaraz za mną do pokoju wszedł mój Dziadek.
- Po co ci ten plecak?  Masz na dół zejść na obiad
- Nie
Powiedziałam to zbyt stanowczo,  ale nie było najgorzej,  już lekko zaszkliły mi się oczy.  Wystarczyło że zajrzał do pokoju obok,  a ja jak najszybciej potrafiłam zbiegłam z plecakiem do kuchni po klucz i to był finisz tej wycieczki
- Gdzie ty idziesz? - Prawie spokojnie zapytała moja babcia
- Jak najdalej od tej idealnej rodziny - podniosłam głos,  łzy spływały mi po policzkach,  ale nachyliłam się i powiedziałam jej prosto w twarz to co ona mówiła o mnie jakąś godzinę wcześniej - bo przecież ja jestem popieprzona i głupia.- to był bardziej krzyk. 
Od razu zebrałam się  w sobie i uciekłam do domu wujka,  rycząc jak małe dziecko,  te słowa bardzo mnie zabolały i nie mogłam wytrzymać,  spojrzałam w lustro i miałam ochotę wydłubać sobie oczy.
Dziesięć minut później słyszę jak ktoś uderza w drzwi,  mój mały braciszek wybiegł z domu na boso i mnie szukał,  serce mi pękło ale wiedziałam że nie mogę otworzyć drzwi.  Muszę udawać,  że mnie tu nie ma.

11/04/2016

"I"

5:30 Sobota
"Today is the greatest day..." - słyszę jak dzwoni budzik,  więc zmuszona jestem otworzyć oczy i wyłączyć to cholerstwo zanim cały dom się obudzi. Nie ma sensu wstawać tak wcześnie,  zapadam w sen na kolejne pięć godzin
- Śpisz?  - krzyczy nad uchem 5 letni brat.  Oczywiście,  że śpię,  zwłaszcza po tych wszystkich wrzaskach.  Kacper biega jak szalony po schodach,  Babcia już rozmawia przez telefon z siostrą: "A opowiadałam Ci jak.." za oknem już ktoś postanowił wiercić i jeszcze to głupię pytanie czy śpię...
- Tak Kacperku,  daj mi jeszcze chwilkę - I tak się nie dowie czy śpię na 100% bo po tej informacji wychodzi,  dalej biegać po schodach jak słoń i krzyczeć "Dziewczyny jeszcze śpią!!"  Tak,  mam jeszcze siostrę. 
Mija jakieś piętnaście minut i już nie jestem w stanie wytrzymać tego hałasu,  wypadałoby zwlec się z łóżka,  ale ja muszę najpierw wziąść do ręki telefon.  10 serduszek na instagramie,  6 wiadomości na Messengerze i 25 nowych wyznań na wyznajemy. 
- Dziewczyny wstawać i do sprzątania!! -  Kto normalny sprząta o 11? Każdy kto wstaje o 7.
Wstaję i pierwsze co widzę to moje odbicie w lustrze na ścianie pokoju.  Wielkie wory pod oczami,  resztki piątkowego makijażu i już przetłuszczone włosy,  każdy wygięty w inną stronę.  Trzeba w końcu zejść do kuchni bo inaczej źle to się skończy. 
-Zjadać śniadanie ubierać się i sprzątać - Typowe Babcine polecenia
- Dopiero co wstałam?!  Karmiłaś kota? 
- Już z rana do mnie przyleciał,  łasił się aż w końcu mu dałam,  ładnie podziękował i poszedł spać na piernat.  Do której żeś wczoraj siedziała? 
Ignoruje to pytanie bo i tak nie zrozumie,  że ktoś,  nawet w wieku 16-u lat może bać się ciemności i zasypia o 22, ale siostra gasi światło o trzeciej w nocy. 

17:15
Ogarnęłam razem z siostrą ten cały syf,  moja działka to salon i ogólnie pierwsze piętro.  Dwa pokoje,  kuchnia,  łazienka i korytarz.  W tak zwanym gościnnym pokoju nie ma za bardzo co sprzątać,  wystarczy odkurzyć wielki dywan i umyć podłogę.  Jak otwiera się drzwi widzi się głównie wielki stół (przy którym jemy tylko w jakieś uroczystości) z drewna pod spodem którego jest tysiąc moich i siostry napisów z dzieciństwa.  Na lewo stary jak świat telewizor z tzw. dupą,  grzbietem.  Dwie wielkie kanapy,  fotel,  meble ze szkłem które stoją wzdłuż ściany naprzeciw drzwi.  Ten pokój jest odwiedzany przeze mnie raz w tygodniu,  kiedy to muszę go posprzątać. 
Na tym poziomie jest jeszcze pokój Babci z szafą na całą ścianę z wielkim lustrem,  którego się boję jak zapada zmrok. 
Kuchnia jak kuchnia,  kafelki,  blaty,  stół i stara maszyna która służy za stolik na wszystko: owoce,  gazety,  zabawki Kacperka,  słodycze,  wazony... 

Późna godzina,  więc jedyne co mi pozostaje to zrobić sobie jakieś notatki do nauki na przyszły tydzień,  odrobić lekcje i pograć w gry ewentualnie obejrzeć jakiś film.  Po dwóch godzinach pisania moja ręka ledwo żyje,  a jedyne co z tego zapamiętałam to to,  że jednym z prezydentów naszego polskiego narodu był jakiś Wojciechowski.  Teraz nie pozostaje mi nic jak tylko odpalić komputer i włączyć telefon żeby sprawdzić co mnie ominęło przez cały dzień.  Wystarczyło włączyć WiFi i od razu pojawia się kilkanaście wiadomości i jedna ta jedyna,  która powoduje strach i jak najszybsze wyłączenie całego sprzętu.  Trzeba od tego uciekać... 

Copyright © 2016 Vie Savoureuse , Blogger