11/10/2016

"III"

  Wiatr specjalnie mocno nie wieje,  deszcz już do końca przestał padać,  a ptak który coś śpiewał jeszcze chwilę temu,  zniknął na dobre.  Jedyne co udaje się teraz słyszeć to przejeżdżające nade mną samochody i psy szczekające po drugiej stronie torów.  Patrzę przed siebie i jedyne co widzę to szare drzewa,  stare butelki i wyschnięte trawy.  Nigdy nie sądziłam, że zdobędę się kiedyś na coś takiego i pójdę na wagary sama.  Sama bez nikogo,  blisko domu,  ale daleko ludzi,  nie potrzebuje wścibskich oczu i pytań: "Ale co ty tutaj robisz?", "Nie jest ci zimno tak siedzieć na ziemi? "," Stało się coś? ".  Zimno mi jest,  książka,  którą ze sobą zabrałam jest nudna,  ale cieszę się,  cieszę się wolnością.  Zwłaszcza,  że moje życie jest tak nudne,  że ostatnio uśmiechnęłam się jak zobaczyłam wzór na rolce papieru toaletowego.
Ręce mi trochę kostnieją i zastanawiam się nad zmianą miejsca pobytu,  ponieważ może warto odkryć jakieś nowe widoki i nacieszyć się chwilą wolną i przemyśleć,  gdzie by wypadało wybrać się następnym razem,  szkoła może poczekać dwa,  czy cztery dni. 
No więc,  ruszyłam w drogę.  Jako,  że dość dobrze potrafię sobie uzmysłowić co może mnie spotkać i gdzie,  wybrałam mój pierwszy cel podróży. 
Przeszłam się w stronę,  którą uznałam za słuszną i właśnie zdałam sobie sprawę,  że skoro wybudowali tu drogę to dojście tam gdzie bym chciała jest nie wykonalne i muszę się wrócić.  Trzy razy już zmieniałam stronę i chodzenie bez celu nie jest chyba najlepszym pomysłem,  wszędzie gdzieś kręcą się ludzie i nie pozwalają mi się skupić na monologu wewnętrznym. 
Każda droga i miejsce docelowe jaki bym wybrała jest trudne do przejścia,  ponieważ na przeszkodzie stoi mój dom z którego wszystko widać niemal doskonale.  Wszystkie napotkane osoby mogą zadawać pytania,  albo co gorsza powiedzieć że mnie widziały mojej rodzinie i wtedy to już byłby dramat.  Trzeba podjąć decyzję. 
Idąc droga spotkałam tylko jedną znajomą twarz i akurat przyszło mi do głowy idealne kłamstwo gdyby zapytała o moje położenie.  Nie zapytała.  Tak i właśnie dotarłam na przystanek autobusowy na końcu wsi,  czuję jak stopy powoli mi odmarzają i nie mam pojęcia co mam zrobić i gdzie iść.  Ciepło nigdzie nie będzie.  Muszę się z kimś tym podzielić i akurat dostałam SMS :
"Będziesz dzisiaj w szkole? "
" A widzisz mnie tam XD? "
" Nie ma mnie haha"
"A będziesz? "
" Tak haha,  masz być na ang "
" Oszalałaś Hahaha "
" 16 lat temu xd"
Odpowiedziałam jej co i jak i stwierdziła,  że przetrwanie najważniejsze...  Muszę iść gdzieś dalej,  a wybór jest lekko ograniczony,  pociesza mnie fakt,  że jeszcze tylko jakieś 5h tułaczki. 
No i stało się,  trafiłam do lasu.  Nigdy nie myślałam,  że las mnie zmęczy i będzie moim więzieniem.  Nie czuję się wolna,  to co czuje jest odwrotnością tego słowa.  Ludzie popełniają błędy i to właśnie był mój błąd.  Jutro rano nie zbłądzę w drodze do szkoły i mimo jakichś sprawdzianów przyjdę,  to nie testy są dla mnie przeszkodą a sama szkoła,  ale najwyraźniej to co się dzieje,  oznacza,  że Bóg daje mi do zrozumienia,  że wagary to nie jest wyjście.  Zwłaszcza jesienią,  kiedy pada deszcz,  wieje wiatr i omarzają ci palce.  Nie mogę powie,  że nie próbowałam, bo próbowałam jednak w tym wypadku przegrałam nie z pogodą,   nie z ludźmi,  a z nudą. 
Najgorszy dzień to z pewnością nie dzień zły i smutny,  ale dzień nudny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Vie Savoureuse , Blogger